sobota, 23 czerwca 2012

Wypadek przy pracy

Od dobrych kilkunastu miesięcy (czy jakoś tak), czytam knigi z serii "Koło Czasu", pana Roberta Jordana. Głównie dzięki namowom mojej kochanej Owcy, która je uwielbia. Co prawda jestem dopiero na czwartym tomie, ale ileś tam tysięcy stron już przeczytałam, więc czuję się na siłach, żeby coś na ten temat powiedzieć. Nie będzie to żadna recenzja, bo mam pamięć jak złota rybka i nie będę w stanie powoływać się na sytuacje, bohaterów etc., a raczej zbiór luźnych refleksji.
Pomijając fakt, że Koło Czasu i gra Dragon Age sprawiają mi wiele radości, kiedy odkrywam w nich cechy wspólne, to samo Koło wywołuje we mnie dziwne, momentami skrajne uczucia i reakcje. Zacznijmy od negatywów, bo chyba jest ich jednak mniej.
1. Rand Al'Thor. Seriously, to mdłe cuś jest głównym bohaterem? Seriously?! Albo inaczej - jest głównym bohaterem z nazwy (i pierwszego tomu), bo jak na razie większość akcji toczy się dookoła mniej głównych bohaterów i chwała Jordanowi za to, bo umarła bym z nudów. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę odszczekiwać ten wpis (Hieronymus Berbelek nauczył mnie jak mdli bohaterowie potrafią cudownie ewoluować ), ale jak na razie się na to nie zanosi. Rand, Smok Odrodzony, osoba której dotyczą przepowiednie i inne cuda na kiju, jest mdły jak owsianka bez dżemu. Nudny, irracjonalny, infantylny, nudny, męczący, nudny i denerwujący. Czy wspomniałam o tym, że jest nudny? Najbardziej porywał mnie w pierwszym tomie, bo w sumie solidaryzowałam się z jego poczuciem zagubienia w świecie. Ale po tym, jak przepowiednie zaczęły się spełniać, a jego życie zmieniać - podobnie jak zachowanie które stawało się coraz bardziej irracjonalne, ale nie w taki sposób, który przekonałby mnie do tego, że bohater walczy z popadnięciem w szaleństwo - stał się wręcz nie do wytrzymania. w trzecim tomie prawie go nie było i dlatego tak dobrze mi się to czytało. A teraz znowu jest, tym razem w roli uczącego się paniszcza i denerwuje mnie bardziej niż do tej pory. A chyba nie powinien, bo jest postacią dookoła której toczy się cały cykl. Może to ja jestem dziwna i wybredna, ale wydaje mi się że autor poległ, skoro mam tak negatywne uczucia dotyczące głównego bohatera.
2. Główny zły - The Dark One. Równie mdły co główny bohater, wywołujący co najwyżej wzruszenie ramion. Do tego działający na zasadzie zdartej płyty. Za każdym razem, kiedy się pojawia - nie ważne w jakiej sytuacji i z kim rozmawia - mamy do czynienia z tym samym dialogiem, mniej lub bardziej sparafrazowanym, żeby nie było nam zbyt nudno. A ja lubię mieć jakieś silne emocje związane z głównym złym! Lubię knuja nieznosić, bądź mieć evil-crusha. Nie lubię natomiast mieć wywalone na delikwetna. Szczególnie w epickich sagach, do którego to tytułu aspiruje Koło. Bo jak to tak, epickość z mdłym Złym??? I jaka ma być frajda z tego, że został pokonany? Co najwyżej taka, że wreszcie przestał ględzić i wreszcie będzie spokój.
3. Dłużyzny - bardzo rzadko zdarza mi się kartkować fragmenty książek, które czytam. Do tej pory robiłam tak w zasadzie jedynie z niektórymi lekturami ze studiów. A tutaj proszę - nie dość, że zdarza mi się to dość regularnie jak Rand zaczyna mnie irytować, lub jak trafię na kolejny monotonny opis walki, to regularnie dochodzi do tego, że muszę tę książkę odłożyć na bok i sobie od niej odpocząć. Potem jednak do niej wracam, a dlaczego?
Pozytywy (żeby nie było, że jestem skończoną marudą):
1. Świat kobiet. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak dobrze idzie Jordanowi tworzenie bohaterek i grzebanie im w łepetynach oraz emocjach. Bo bardzo często tak bywa, że ożywienie płci przeciwnej bywa dość bolesne. A tutaj mamy cały wachlarz różnorodnych pań, a jedna bardziej żywiołowa od drugiej. Co więcej, świat 'tych dobrych' jest niejako zdominowany przez panie - bo tylko Aes Sedai mogą bez obaw parać się magią - a jak wiadomo magia to potęga i nikt im nie podskoczy. Do tego w jednym z największych królestw panuje Królowa - król prawie się nie liczy, męscy potomkowie dziedziczą jedynie zaszczyt bycia prywatną ochroną jaśniepanującej. 
2. Aiel - bo kojarzą mi się z mieszkańcami Diuny, a do Diuny mam ogromny sentyment. Ogromny plus za to, że kobiety w tym społeczeństwie funkcjonują na równi z mężczyznami, pomimo tego, że jednym z głównych aspektów ich kultury jest walka.
3. Kultura - jako całość. Świat jest spójny, bardzo ładnie zróżnicowany pod tym względem. Do moich ulubieńców należą, jak już mówiłam nomadzi Aiel oraz źli i niedobrzy (no, to się nazywa zły!) Seanchan.
4. Wartka akcja - tak, wiem, sama sobie zaprzeczam, ale ostrzegałam już we wstępie, że cykl wywołuje we mnie ambiwalentne odczucia. Wartka akcja zwykle ma miejsce jak pojawia się moja ulubiona trójca pań: Nynaeve, Elayne i Egwene oraz hazardzista Mat. To się nazywa rozrabianie! :)
5. Ok, jestem kobitą stereotypową, i nie boję się przyznać, że lubię romanse, tak więc kolejnym plusem są dla mnie zawirowania emocjonalne :P Wszelkiego rodzaju. Tak, wstydzę się, ale cóż poradzić, jest jak jest.
Dobra, kończę, bo nie ma co pisać epopei. W ogóle to mam wrażenie, że o ile 'Conan' jest skierowany do panów, tak 'Koło' o wiele bardziej przemawia do czytelniczek ;) Wonder why.

Na zakończenie obrazek, bo przecież nie może być bez obrazka! Wszyscy mniej lub bardziej istotni bohaterowie serii :) Rand to ten bez koszulki.

4 komentarze:

Adeenah pisze...

Oj, ale niefortunne zestawienie. Nudny główny bohater i nudny główny zły bohater? To komu kibicować? Chyba nie królowej..

Edzik pisze...

Boskiej trójcy oczywiście! ;) A tak poważnie, czasami sama zastanawiam się dlaczego to czytam... i potem stwierdzam, że właśnie dla świata i tych kultur którymi się zachwycam. Chociaż gdybym tego nie przeczytała, to nie zubożałabym literacko :P

Adeenah pisze...

Ale to jest pewien wyjątek w świecie książek - przeważnie główny bohater jest postacią tak ciekawą, że czasami aż widać jak bardzo autor się stara. Za to resztę olewa, przez co tym bardziej widać jaki główny bohater jest ciekawy. A tu dokładnie na odwrót. Może czas nie jest aż tak bardzo stracony :>

Edzik pisze...

No i właśnie to też jest plusem, bo bohaterowie poboczni są momentami aż zbyt barwni i rozbrykani, więc widać, że wyobraźni miał pod dostatkiem :) No i ma wszelkie elementy fantasy...

Prześlij komentarz

 
Copyright (c) 2010 W pogoni za rozumem. Design by WPThemes Expert
Themes By Buy My Themes And Cheap Conveyancing.