poniedziałek, 7 czerwca 2010

Problematyka marzeń

Z marzeniami to jest tak... Kiedy ich nie ma - człowiek popada w stagnację. Jeśli są, to pchają do przodu, a niemożność ich zrealizowania wywołuje frustrację której wynikiem są przepłakane dni,uczucie rozgoryczenia i bezsenne noce.

Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy to inni ludzie uważają, że znają twoje marzenia lepiej i - co jeszcze bardziej frustrujące - nie pozwalają Ci na popełnianie błędów, które są nieodzowne w dążeniu do celu. Z kolei do tragedii dochodzi, kiedy w którymś momencie zaczynamy wierzyć w to, że cudze marzenia są NASZYMI marzeniami. Można to uznać za ostateczną porażkę.

Ja swoje największe marzenie pogrzebałam pod tonami szkiców. Zarzuciłam je z powodu braku determinacji i wiary. Porzuciłam, bo jestem zbyt leniwa - i w gruncie rzeczy przestraszona - żeby szukać drogi do osiągnięcia celu. I nagle, zupełnie nie spodziewanie, podczas przekomarzania się z drugą połówką, trafiłam na coś, co dosłownie szarpnęło moją duszą. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Z ogłupiałym wyrazem twarzy patrzyłam na stronę internetową informującą mnie o istnieniu szkoły, która pozwoli mi osiągnąć WSZYSTKO o czym tak skrycie marzyłam przez wszystkie lata. Co za ironia - pomyślałam czując, że irracjonalne łzy płyną po zarumienionych z przejęcia policzkach. Znowu przeznaczenie, które pcha mnie w nowe życie - i oto przed moimi oczami WIELKI drogowskaz, który upewnia mnie w słuszności moich zamiarów.

A co ja na to? Jak zwykle dopada mnie MILIARD wątpliwości. Zamiast od razu zacząć dążyć do celu - ja na dzień dobry wyłuskuję wszystkie negatywy. Bo nie mam odpowiednich papierów, bo moje egzaminy prawdopodobnie nie są honorowane przez szkołę. Bo nie jest to mój ojczysty język, bo ich literatura rządzi się innymi prawami od naszej. Bo nie mam kilku tysięcy - na same czesne - bo nie mam gdzie mieszkać, bo boję się tej przerażającej samotności człowieka POZA ojczyzną. Bo boję się, że będzie mi brakować rodzimej kultury. Bo nie dam rady, bo nie jestem wystarczająco dobra... Bo tryliony innych negatywów. A w wyszukiwaniu takowych jestem po prostu mistrzem świata.

Poryczałam jeszcze trochę, rechocząc przez łzy. I nagle mnie olśniło. Przecież muszę spróbować. Za dużo tych zbiegów okoliczności (kraj, ulubione miasto etc.), żeby je zignorować. W wypadku tego marzenia widzę wielki, niewidzialny palec przeznaczenia, który z niejaką irytacją puka mnie w zakuty łeb.

Dlaczego, kiedy stawką tak naprawdę jest "jedynie" marzenie, tak bardzo boję się ten jedyny raz w siebie uwierzyć...?

Tak to jest - jestem największym wrogiem samej siebie. Ciężko się oduczyć czegoś, co było zawsze...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Copyright (c) 2010 W pogoni za rozumem. Design by WPThemes Expert
Themes By Buy My Themes And Cheap Conveyancing.