czwartek, 2 czerwca 2011

Kolejne podeście, czyli samobiczowanie i czas apokalipsy

Zaczęłam chyba ze 3 czy 4 blogi włącznie z tym i jak na razie wszystkie są martwe - ten ma jakieś 2 wpisy. Oj, cieniutko, cieniutko. A takie były - jak zawsze zresztą - górnolotne założenia. No nic, po raz kolejny spróbuję podnieść ten zgruchotany i dziurawy projekt, może tym razem się uda - w co sama wątpię.

A dlaczego miałoby się niby udać tym razem? Bo zamiast prowadzić wspomnianą przeze mnie wyżej 'armię' (no dobrze, piechotkę) blogów podzielonych tematycznie poprowadzę(spróbuję) jeden o wszystkim. Czyli o niczym, o Irlandii, o niczym, o wewnętrznych rozterkach, o niczym i co mi tam jeszcze przyjdzie do głowy, jak bozia da to może czasami jakieś teksty powrzucam, żeby pierwotne założenie bloga też się przesmrodziło od czasu do czasu.

To tyle jeśli chodzi o samobiczowanie. Teraz przechodzimy do Apokalipsy, a co za tym idzie wpis będzie nieco o Irlandii. Bo uwielbiam (mimo wszystkich podgórek, które obecnie mnie dolinują) i bo obiecałam. Armagedon zaczyna się tak...

... zrobiłam pranie dzień wcześniej, przezornie dając kilku parom jeansów, koszulce i torbie skarpetek parę dni na schnięcie - bo to przecież Irlandia. Tu leje co 30 minut z przerwą 2 minutową na słońce, a to wszystko poganiane wiatrem. A jak nie wiatrem to siada chmura i siedzi. A jak nie to co napisałam, to śpię i nie widzę tej godziny słońca, która złośliwie na pewno trwa od 7 do 8 rano. Tak więc pranie wisiało na sznurku powiewając nad betonowym podwórkiem za domem. Powiewało przez noc i do południa. O dziwo dzień wstał szary i brzydki, ale okazał się być dość ciepły. Pchana nadzieją i strachem przed kolejnym deszczem postanowiłam szybko zdjąć pranie ze wspomnianego sznurka. Pierwsze spodnie - poszły. Drugie - jakieś nitki pajęczyny się poprzyklejały. Trzecie - więcej nitek pajęczyny, o  co chodzi? Koszulka.... JEZUSMARYJA! 4 pająki w panice - nie mniejszej niż moja zresztą - postanowiły schować się w tejże (koszulce, nie panice) i udawać że ich nie ma. Z pełnym obrzydzeniem strzepnęłam gadziny i spróbowałam nie uciec (co z tego, że miały mniej niż 5 mm....). Dalej skarpetki i takie tam, a z każdą parą rosło moje przerażenie - CAŁY SZNUR, a na pewno ma kilka metrów - pokryty był pajęczyną i siedziało na nim ponad 20 pająków. Ku mojemu przerażeniu pająki siedziały również na pustych linkach i uciekały przede mną tak szybko jak ja przed nimi. 
Nic, pomyślałam. Taki dzień, może takie miejsce, kto to wie.
Nastał wieczór - przepiękny, ciepły, prawie bezwietrzny i nawet słoneczny. Rarytas ;) W ramach przełamywania nudy i rutyny ruszyłam na spacer epicką wręcz trasą na klify (której poświęcę inny wpis, a co). Co w tym niezwykłego? Ano dramatyczne odkrycie. 
Na początku swojej trasy ze zdziwieniem zauważyłam, że ogrodzenie z siatki ma nitki pajęczyny niemalże w każdym "oczku". Rozmyślając ile to pająków musiało się nastarać, żeby pokryć taką powierzchnię (myślę, że dobre 200 metrów), powędrowałam dalej. I tu, nagle, moje bezmyślne spojrzenie nagle otrzeźwiało i zbaraniała spojrzałam na trawę dookoła mnie. Klify, a właściwie ich większa, trawiasta część, zostały CAŁE pokryte cieniutką kołderką pajęczyn - gdzieniegdzie grubiej, gdzie indziej jedynie w postaci paru niteczek służących pewnie za mosty linowe. Widok niesamowity i sprawiający, że poczułam się bardzo nieswojo. Bo z jednej strony niecodzienny, senny wręcz  - z drugiej strony aż ciarki mi przeszły po plecach - bo przecież ile pająków musi siedzieć w trawie D:
Nie odważyłam się zejść z asfaltowej ścieżki ani na moment. Widok był śliczny - jakby całe klify pokrywał swego rodzaju szron - ale któż to wie ile pajęczyn bym pozrywała i co by na mnie wylazło, żeby mnie zjeść D:
I teraz się zastanawiam, czy to jakieś ekstremalne Babie Lato - w ogóle kiedy ono przypada? Czy może już początek Armagjedonu - podobno 2 tygodnie temu miasteczko przeżywało istną plagę much, które skutecznie obsiadały każdą wolną przestrzeń z uwzględnieniem samobójczych skoków w kolesława (:P).... Szkoda, że tego fenomenu nie udało mi się zobaczyć - chociaż może to i lepiej.

Tyle notki powstańczej z martwych. Nie wiem, kiedy znowu napiszę, miejmy nadzieję, że w przeciągu tygodnia. Jeśli ktokolwiek będzie to czytał i miał ochotę na poczytanie na jakiś konkretny temat, to jestem otwarta na propozycje :P Tyle autoreklamy, dobranoc i dzięki za uwagę wielki Internecie!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Copyright (c) 2010 W pogoni za rozumem. Design by WPThemes Expert
Themes By Buy My Themes And Cheap Conveyancing.